Witajcie...
Dziś będzie wyznanie, pełne goryczy, chociaż i tak już pogodziłam się z pewnymi sprawami. Czas wziąć to co nam przynosi los... zwyczajnie... na klatę, bez użalania się... chociaż łatwo nie było..
Od jakiegoś czasu źle się czułam, mimo tego, że usilnie próbowałam różnych sposobów na schudnięcie wciąż przegrywałam. Co mi się udało schudnąć to za chwilkę jak gąbka znowu BACH kilka kilo do przodu.
Już się miałam załamać - chociaż to do mnie nie podobne. No, ale co byście zrobili? Wiecznie sobie czegoś odmawiacie, jecie porcje wręcz głodowe, wszystko na parze, bez soli, smaku cukru już dawno zapomnieliście... Na grillach skubiecie delikatnie niczym nieśmiałe dziecko cudownie pachnące potrawy żeby przypadkiem nie zjeść za dużo, na imprezach rodzinnych wiecznie obchodzicie się smakiem. I co w zamian? Z dnia na dzień na wadze coraz więcej. SZLAG!
Pewnie coś robię nie tak, pewnie łączę produkty, których nie powinnam. Kolejny raz zmieniam nawyki. Znowu stawiam sobie kolejne znaki STOP przy lodówce. Do kuchni wchodzę tylko po to żeby zagotować wodę na herbatę...
Udało mi się wygrać z cellulitem ostatnio (jeśli nie czytacie mnie regularnie to przypominam ten artykuł można przeczytać TUTAJ). Pamiętacie moje grube opuchnięte uda? Aż sama nie mogłam w to uwierzyć, że one tak potwornie wyglądają! O wszystko obwiniałam leżenie w łóżku po operacji. A jednak - Schudłam! Już chyba 15 raz w tym roku, ale znowu nie na długo..
Co się ze mną dzieje do cholery jasnej! Co robię nie tak!? Długo szukałam, długo walczyłam - możecie mi wierzyć. Nie wyglądało mi to na efekt jojo, bo nie wprowadzam żadnych gwałtownych zmian w swoim żywieniu. W takim razie co to może być?!
Mama mówi - idź do lekarza, przebadaj się, może jesteś w ciąży, a może brakuje ci witamin...
Przebadałam się.
W ciąży nie jestem.
Witamin mi nie brakuje...
Mam HASHIMOTO
Moja pierwsza reakcja?
"Cholera jasna, to przez tego dziada nie mogę schudnąć! Jestem gruba, bo jestem chora!". Potem jednak odetchnęłam z ulgą, bo wyniki zarówno badań laboratoryjnych jak i usg tarczycy pozostawiały wiele do życzenia. Kilka guzów na tarczycy i węzłach chłonnych nie zwiastowały niczego dobrego... jak to moja pani doktor stwierdziła: z trojga złego trafiło mi się najlepiej. Do "wyboru" była jeszcze cukrzyca lub rak. Hmmm, patrząc na to od tej strony - jestem szczęściarą bo "tylko" mam HASHIMOTO.
Na dzień dzisiejszy nie wiem czy śmiać się czy płakać. Na pewno czeka mnie sporo zmian w życiu... w żywieniu. Dostałam kilka recept...
Jakoś muszę pogodzić się z losem i dalej żyć. Hasimoto to nie wyrok, z tego co czytałam bardzo dużo ludzi (już nie tylko kobiet!) na to choruje.
Szkoda mi tylko szparagowej, fasolowego brownie i kotlecików sojowych... ;)
Na razie muszę się jakoś powoli pozbierać. Doczytać co z tym hashimoto i jak znam siebie poświęcę tej cholerze jakiś kawałek miejsca na tym blogu.
Czy ktoś z Was moi czytelnicy choruje na Hashimoto?
Może macie dla mnie jakieś rady?
Gdzie o tym poczytać?
Co jeść?
Czego się wystrzegać jak ognia?
Jak schudnąć z hashimoto?!
Hej:) Ja nie choruję na Hashimoto, ale widziałam, że wiele informacji o tej chorobie - jak z nią walczyć, co suplementować - jest na stronie www.pepsieliot.com. Mnóstwo materiału do poczytania, także w komentarzach, moim zdaniem warto poświęcić trochę czasu :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Na pewno tam zajrzę :)
Usuńwitamina D3 - jest mega, także przy Twojej chorobie, np. tu: http://qchenne-inspiracje.pl/immunostymulujace-dzialanie-witaminy-d3-kiedy-warto-polaczyc-ja-z-witamina-k2-i-dlaczego-nie-zawsze/
OdpowiedzUsuńNo własnie wiem! :)
UsuńKurde, całą zimę starałam się brać tą witaminę, ale różnie to bywało, raz brałam, raz nie... a teraz już nie mam wyjścia i MUSZĘ, cały rok i całe życie i do usranej.. ;)