Kolagen naturalny Colway
Postaw mi kawę na buycoffee.to

12:00

Jak szybko schudnąć przed Sylwestrem! Jak się pozbyć cellulitu!

Jak szybko schudnąć przed Sylwestrem! Jak się pozbyć cellulitu!
Jak szybko schudnąć przed Sylwestrem? A to się obudziłaś! ;)

Do Sylwestra zostało raptem 15 dni! Cudów nie ma! Cudów nie oczekuj! Jeśli zobaczysz gdzieś taki nagłówek jak ten mój (tak świadomie dałam taki tytuł posta żeby zwabić cię na bloga), wejdziesz i zobaczysz jakiś cudowny sposób, zastanów się czy naprawdę jest możliwe schudnięcie w 2 tygodnie! Odchudzanie to proces i uwierz mi, że jeśli ktoś ci obieca, że w 15 dni schudniesz np. 5 czy nie daj Boże 10 kilo to odpokutujesz to i to bardzo boleśnie - po Sylwestrze! Będziesz grubsza niż byłaś! Pamiętaj efekt jojo murowany!

Nie ma sensu się głodzić. Nie ma sensu przed świętami zaczynać diety. Daj sobie już na wstrzymanie. Czego nie osiągnęłaś w ciągu całego roku, nie nadrobisz nagle w kilka dni. Zamiast tego radzę zaopatrzyć się w dobre zabiegi ujędrniające i spróbować ujędrnić ciałko. W ten sposób można jeszcze sporo osiągnąć i na tym radziłabym się skupić :)
Chciałabym ci dzisiaj przedstawić 3 fajne koncentraty wyszczuplające, które pomogą ci wysmuklić, ujędrnić ciało i minimalizować cellulit i te dwa tygodnie powinno wystarczyć żeby troszkę wizualnie poprawić wygląd skóry.

Jak się pozbyć cellulitu?


Jak się pozbyć cellulitu, na to pytanie najlepiej odpowie zapewne przeczytanie od deski do deski bloga CELLULITOWO. Ten blog jest MEGA! Uwielbiam na niego zaglądać bo w każdym poście dowiaduję się o cellulicie czegoś czego nie wiedziałam. Autorka prowadzi tego bloga od kilku lat i tak często publikuje posty, że jestem pod wrażeniem! Serio, większej skarbnicy wiedzy na temat cellilitu nie widziałam, nigdzie!

Ale wracając do tematu.  

Cellulitu nie da się też tak usunąć z dnia na dzień, tutaj też cudów nie ma. Mi wystarczyło kiedyś 6 tygodni, ale to była ciężka orka! Post archiwalny - dla przypomnienia.

Jednak na pocieszenie powiem, że są takie koncentraty, które dość szybko poradzą sobie z taką luźną, galaretowatą skórą. Już po pierwszym zabiegu czuć różnicę w jędrności, a po kilkunastu zabiegach cellulit jest widocznie mniejszy - jeśli nic więcej z nim nie robimy oprócz smarowania. Jeśli natomiast obok smarowania się koncentratami zastosujesz dietę i ćwiczenia sukces murowany! :)

Znalazłam dla was trzy fajne recenzje kosmetyków, na które warto zwrócić uwagę jeśli chcemy się ujędrnić, pozbyć cellulitu, wysmuklić ciałko :)

1. Koncentrat cynamonowo - kofeinowy z olejkiem arganowym 250 ml BingoSpa



Ten koncentrat testowała Mi Mami i recenzję swoją umieściła na swoim blogu. A tutaj fragment tej recenzji:

"Zabiegi" rozpoczęłam 21 lutego. Z początku odbywały się 2 razy w tyg, później moje lenistwo wzięło górę i smarowałam się raz na tydzień;(. W sumie 12 wieczorów spędziłam dzielnie owinięta folią i kocykiem;).

Ostatni raz myślałam ze nie wytrzymam i że zaraz się spalę...ale wytrwałam do końca:D - może dlatego że coraz cieplej jest na zewnątrz...

Zdjęcia rezultatów:



Bardzo polecam być regularnym, a wtedy rezultaty przewyższą oczekiwania. Ja jestem zachwycona tym sposobem na pozbycie się cellulitu. Z dietą i ćwiczeniami koncentrat zdziała cuda i to w bardzo krótkim czasie... "

2. Koncentrat z centella i kofeiną - ten sam, który ja stosowałam! :)


Recenzję tego koncentratu zamieściła na swoim blogu Balbina Ogryzek.

Oto fragment tej recenzji:

Kosmetyk ma konsystencję żółtej galaretki, która z łatwością rozprowadza się na ciele. Pachnie dość przyjemnie, orzeźwiająco, cytrynowo. Nie ma wyraźnego efektu chłodzenia ani rozgrzewania (jak ja tego nie lubię!), ale po nałożeniu, szczególnie w te upały można odczuć delikatne ukojenie i schłodzenie skóry. Opakowanie bardzo solidne, grafika może nie najpiękniejsza, ale zakręcanie i wydobywanie produktu nie sprawia żadnego problemu. Żel nie wchłania się natychmiastowo po nałożeniu, ale w moim odczuciu to plus, bo zmusza mnie do delikatnego masażu. Po ok 3 minutach pozostawia lepką warstwę, która zaraz znika. Dlatego po nałożeniu przez 5 minut odradzam zakładanie ubrania, ale to chyba nie długo, prawda? Mi nie sprawiło problemu, zwłaszcza, że używałam go tuż po wieczornym prysznicu/kąpieli. Byłam zaskakująco (jak na mnie) regularna i odpuszczałam go tylko tuż po depilacji, bo ma w składzie mnóstwo ekstraktów i bałam się podrażnienia. Używany prawie codziennie wieczorem starcza na ok 3 miesiące. Poniżej ilość, która w moim przypadku wystarcza i na jedna wsmarowanie (udo+pośladek).

Odnośnie efektów... To nie jest najłatwiejszy kosmetyk, którego efekty można wyraźnie ocenić. No cóż, jestem pozytywnie zaskoczona! Na pewno napina skórę, wygładza i daje wrażenie jędrności już po po pierwszym użyciu. Z każdym kolejnym jest lepiej, gdyby tak nie było, nie chciałoby mi się go nawet używać. Odkąd zaczęłam go wsmarowywać staram się choć w minimalnym stopniu poprawić dietę, pilnuję dużej ilości wody i ograniczam świństwa (ale czekolady nie potrafię odmówić). W tym czasie nie używałam żadnego innego kosmetyku na cellulit i ujędrnienie, nawet peelingów kawowych nie mam czasu robić za często, więc wszelkie kosmetyczne efekty po prostu muszę przypisać temu żelowi. A efekty są takie, że cellulit się zmniejszył! Minimalna zmiana diety i woda też na pewno się do tego przyczyniła, ale i tak jestem pod dużym wrażeniem! Myślę, że wmasowywanie też zrobiło swoje...


3. L-karnityna z zieloną herbatą



To jeden z lepszych spalaczy tłuszczu moim zdaniem. Tylko trzeba regularnie go stosować przed zabiegiem i po zabiegu - takie moje zdanie, a jakie jest zdanie tych dwóch blogerek:


Skład
L-karnityna to słynny skuteczny „spalacz tłuszczu”. Substancja, której nie trzeba chyba bliżej przedstawiać :) Dotychczas miałam z nią do czynienia w postaci suplementów diety, a jeżeli znajdowała się przypadkiem w jakichś balsamach ujędrniających, to w śladowych ilościach. Po raz pierwszy mam L-karnitynę w tak skoncentrowanej postaci (zawartość L-karnityny i zielonej herbaty: 41000 mg / dm3).

Ekstrakt z zielonej herbaty zawiera taninę, teinę, związki białkowe, enzymy i witaminy. Nawilża i napina skórę zapewniając jej elastyczność.

Te dwa składniki aktywnie wnikają w skórę redukując nagromadzoną podskórną tkankę tłuszczową.


Sposób użycia

„W miejscach odkładania się nadmiaru tkanki tłuszczowej wmasować żel. Smarować rano i wieczorem. Osobom uprawiającym sport zaleca się stosowanie żelu dodatkowo po każdym treningu.”

L-karnitynę w żelu stosowałam na 3 sposoby: wmasowywałam w skórę jak balsam, próbowałam robić przy jej użyciu zabiegi body-wrapping, kilka razy dodałam do peelingu cukrowego. Nie używałam jej po treningu.

Żel ma nieco mentolowy zapach, nie jest intensywny i na szczęście nie utrzymuje się długo na skórze jak to bywa w przypadku niektórych balsamów ujędrniających.

Konsystencja jest jak widać bardzo fajna, przypomina galaretowaty budyń. Preparat nawet dobrze się wchłania, ale minusem jest to, że skóra po jego użyciu jest strasznie lepka. Trzeba trochę odczekać zanim się ubierzemy, bo przyklejanie się ciuchów do ciała do przyjemnych doznań nie należy.

Stosuję ten żel w ostatnim czasie, tymczasowo porzuciłam dla niego błoto kolagenowe, o którym pisałam poprzednio.

Powiem szczerze, że efekty w postaci ujędrnienia skóry są naprawdę widoczne (u mnie zwłaszcza na brzuchu) i nie dziwi mnie masa bardzo pozytywnych opinii na temat tego żelu. Spalanie tkanki tłuszczowej to być może zbyt daleko posunięta obietnica, ale L-karnityna z pewnością pobudzając mikrokrążenie rozprawia się z wodą i tkanką tłuszczową w płytkich warstwach skóry, przez co staje się ona gładka i jędrna.




Oto moje wyniki w porównaniu z początkiem ćwiczeń:

- straciłam 4,5 kg,
- w tali jestem węższa o 11 cm
- w biodrach o 9 cm

Efekty te, to:

- systematyczny trening z szóstka Weidera – te słowo systematyczny jest trochę górnolotne, bardzo często robiłam sobie przerwy, jeden, czasami dwa dni. Szóstkę Weidera wykonywałam prawie 60 dni

 - dieta – choć nie tak restrykcyjna jakby się wydawało – w ciągu dnia potrafiłam sięgnąć po ciasto, czy przy telewizorze zjeść paluszki, jednak starałam się zdrowiej odżywiać, lub rezygnować z części porcji,

 - zabiegi kosmetyczne – 3 razy dziennie smarowałam się l-karnityna w żelu. Rano, wieczorem i po wykonaniu powtórzeń z szóstki Weidera. Dzięki temu mam ładnie napiętą skórę na brzuchu. Pomogła również zwalczyć mi zbędne centymetry. Bardzo wysoko cenie ten kosmetyk. Smarowanie nim weszło mi w krew i stało się stałym punktem mojego dnia. Co tu dużo ukrywać, musi oddziaływać na tłuszczyk, bo inaczej nie osiągnęłabym takich efektów.

(odnośnie zapytań jakie dostałam -  gdzie kupuje l-karnityne - KLIK, tylko pamiętajcie najlepsze efekty w połączeniu z ćwiczeniami, ale obojętnie czy będzie to 6 Weidera czy jakiekolwiek inne:)))) 


Ta ostatnia laska osiągnęła MEGA wynik moim zdaniem!
Jej metamorfoza można powiedzieć, że jest dość spektakularna.
Nie osiągnęłaby tego na pewno gdyby nie była konsekwentna i gdyby się nie wspomagała spalaczem tłuszczu, który przyspieszył działanie ćwiczeń - to bez dwóch zdań!

Ale jak widzicie nie ma nic za darmo. Można sporo stracić kilogramów i to nawet w krótkim czasie, ale do tego trzeba wylać wiadro łez, wypocić kilka wiader potu ;)

Także podsumowując - moje drogie Czytelniczki, moi kochani Czytelnicy - cudów nie ma, jest tylko ciężka praca, znój i konsekwencja w dążeniu do celu! Postawcie na zdrowe odżywianie jak się chcecie pozbyć oponki, zainwestujcie w siłownie i spalacze tłuszczu jak chcecie się wyszczuplić przed Sylwestrem i działajcie! Jest jeszcze trochę czasu, może zdążycie ;)

15:46

Jak sprawić, żeby kobieta...

Jak sprawić, żeby kobieta...
... była piękna, szczęśliwa i dopieszczona w każdym calu?

Dać jej swoją kartę kredytową i nie patrzeć na ręce! Hahaha!
Tak własnie ostatnio zrobił mój mąż :)

Rozchorowałam się. Nie, nie chodzi o to cholerne Hashimoto!
Dopadło mnie jakieś potworne grypsko. Rozłożyło mnie tak okrutnie, że przez 2 tygodnie nie mogłam dojść do siebie :(
Dlatego też nie było mnie ostatnio na blogu. Nie miałam siły ruszyć ani ręką ani nogą, coś strasznego! Uważajcie na siebie, bo teraz sezon na te wstrętne choróbska. Mnie chociaż jestem już zdrowa, kaszel męczy do dziś. Z tej mojej choroby jednak wyszło też coś dobrego ;)
Mój mąż tak bardzo mnie pożałował, że dał mi na Mikołaja swoją kartę kredytową i pozwolił zrobić z niej użytek. Powiedział, że zamyka oczy, nie patrzy mi na ręce, a ja mam jeden wieczór na to aby zaszaleć w sieci. No to zaszalałam! :)

Oto co upolowałam:



1. Wielofunkcyjny krem z mucyną ślimaka pod oczy w saszetkach
2. Tonik z mucyną ślimaka
3. Krem z placentą owcy
4. Peeling błotny do ciała z błotem z Morza Martwego


1. Krem pod oczy marzył mi się już od dawna. Ale nie byle jaki krem! Tylko skuteczny! Taki, który nie uczuli, który nie będzie mi łzawił oczu, który zlikwiduje zmarszczki i cienie pod oczami.

O kosmetykach ze ślimaka słyszałam, ale do tej pory nie odważyłam się ich kupić, bo jakoś mnie brzydziły. Wydawało mi się, że te kosmetyki śmierdzą, nie wiem dlaczego takie akurat miałam skojarzenie ;)
Jakiś czas temu moja koleżanka kupiła sobie jakiś balsam do ciała ze ślimakiem, posmarowałam się nim i byłam zadowolona, postanowiłam spróbować. Zobaczyłam ten krem pod oczy w Sklepie Naturica i tak chodziłam koło niego ileśtam razy... nie mogłam się odważyć na kupno, bo jego cena wcale mnie nie zachęcała. 5 saszetek - phi! Jakoś mi się wydawało, że to mocno wygórowana cena jak za taką małą ilość kremu.
Na dzień dzisiejszy o skuteczności kremu z mucyną ślimaka się nie wypowiem, bo za krótko go używam. Jedno jest pewne -  jest niesamowicie skoncentrowany i naprawdę musi zawierać mnóstwo tego ślimaka w sobie, bo rozciąga się jak prawdziwy śluz! Szybko wchłania, nie uczula - podoba mi się. Jak poużywam go jeszcze trochę to napiszę o nim oddzielnego posta.

2. Tonik z mucyną ślimaka kupiłam, bo chciałam mieć jeszcze jakiś kosmetyk do twarzy o działaniu wspierającym krem pod oczy. Ten tonik jest niezwykły - muszę to przyznać, bo jego konsystencja jest zupełnie inna niż zwykłego toniku. Białe gęste mleczko - tak bym nazwała ten specyfik. Bardzo ładnie nawilża, nie szczypie mnie po nim skóra - co jest niezwykle ważne, bo dawno tak nie miałam! Za krótko go używam, żeby mówić o jakichkolwiek efektach, ale jestem z niego na dzień dzisiejszy zadowolona :)

Zarówno tonik jak i krem pod oczy z mucyną ślimaka mają neutralny zapach, są dobrze tolerowane przez moją skórę. Jeszcze powiem wam, co dowiedziałam się o mucynie ślimaka (czyli śluzie)

Mucyna ślimaka:
- zawiera bardzo wysokie stężenie składników aktywnych
- stymuluje odnowę komórek
- stymuluje produkcję kolagenu i elastyny (co spłyca zmarszczki i redukuje blizny!)
- neutralizuje działanie wolnych rodników

3. Krem z placentą owcy kupiłam, z ciekawości. Placenta owcy czyli inaczej łożysko owcy to nie jest składnik, który znajdziemy w każdym kremie. Chciałam sprawdzić czym ten krem różni się od innych kremów, które do tej pory stosowałam. Hmm, może to zabrzmi burżujsko, ale ten krem potraktowałam trochę jako taki gadżet ;)

Co naszej skórze robi placenta owcy?
- wygładza skórę
- głęboko nawilża
- regeneruje
- pobudza skórę do produkcji kolagenu
- wzmacnia naskórek
- likwiduje uczucie napięcia, ściagnięcia

Moje wrażenia po zastosowaniu?

W sumie nic specjalnego - krem jak krem, bez żadnego efektu WOW. Zobaczymy jak się sprawdzi po dłuższym stosowaniu.

4. Peeling błotny do ciała - a tutaj HIT! Po prostu najzajebistszy peeling jaki kiedykolwiek miałam! Chociaż zapach ma taki sobie - jego działanie określam jako celujące! Już po pierwszym użyciu jestem nim zachwycona! Skóra jest ujędrniona, wygładzona, doskonale ukrwiona! Stosuję go codziennie - a co mi tam! Wolę go zdecydowanie bardziej niż jakiśtam żel. Peelinguję sobie nim całe ciało. Teraz jestem gładziutka i jędrna jak niemowlaczek. Zachęcam do wypróbowania tego peelingu! Jest idealnym przygotowaniem skóry jeśli robicie body-wrapping. Ten peeling zedrze z was cały bród, nadmiar sebum i martwy naskórek. Dzięki temu koncentrat ujędrniający będzie mógł wnikać głębiej w skórę i działać jeszcze skuteczniej.
Ostatnio zastosowałam ten peeling na twarz, bo zrobiło mi się na czole kilka zaskórników i co? Też bomba! Po jednym myciu zaskórniki zniknęły, nie było po nich śladu, ani zaczerwienienia ani otwartych porów - no BOMBA! Będę chwalić ten peeling do każdego, bo jest warty tego! (O, nie czuję jak rymuję :) )

Ja myślę, że takie cudowne działanie tego peelingu jest podyktowane składem. W skład wchodzi błoto z Morza Martwego, które:

- odżywia skórę – dzięki bombie mineralnej błoto dostarcza Twojej skórze najpotrzebniejsze mikro- i makroelementy. Skóra młodnieje, zmarszczki są zmniejszone, a przebarwienia zminimalizowane. Błoto sprawia, że skóra jest odpowiednio dotleniona.
- oczyszcza cerę – błoto pochłania nadmiar sebum, wyraźnie zmniejsza pory i nawilża skórę. Skóra staje się lekko napięta i nabiera zdrowego koloru. Błoto pomaga w walce z trądzikiem. Skóra jest gładka i sprężysta.
- zmniejsza cellulit i rozstępy – dzięki substancjom, które poprawiają metabolizm i ujędrniają skórę możesz się pozbyć cellulitu. Wystarczy nałożyć błoto na dotknięte cellulitem fragmenty ciała i owinąć się folią spożywczą. Twoja skóra będzie wyraźnie wygładzona i ujędrniona!
- przyspiesza metabolizm – pobudza krążenie krwi i przyśpiesza spalanie tkanki tłuszczowej. Stosując błoto z Morza Martwego zmniejszysz problemy z przemianą materii. [Źródło:http://magia-natury.pl]

Zachęcam do kupna! Naprawdę będziecie zadowolone. To błoto kosztuje TUTAJ, tylko niespełna 15 zł, także warto, bo i cena przystępna i działanie super!

5. Szampon i odżywka do włosów - na ten zestaw kosmetyków miałam chrapkę już od dawna. Kupiłam, stosuję, na razie zbyt krótko, by powiedzieć co o nim myślę. Na pewno trochę mnie wkurza, że szampon strasznie plącze włosy, ale być może tak ma być. Jak na razie to na internecie wszędzie nic tylko zachwyty nad tym zestawem, jak to po nim włosy rosną itd.. no zobaczymy, nie oceniam póki nie przetestuję przez przynajmniej miesiąc.

No! To ode mnie tyle na dzisiaj, a Ty co ostatnio kupiłaś?! :)

Copyright © 2016 DS , Blogger